Feeds:
Wpisy

Archive for the ‘kazania’ Category

Zapraszamy do lektury kazania autorstwa ks. Semka Korozy z Parafii Ewangelicko-Reformowanej w Łodzi.

Czytamy dziś relację z wydania wyroku śmierci, a raczej z sądowego morderstwa w majestacie prawa…
Jezus, po wszystkim innym czego nauczał i, co uczynił, a co już mocno niepokoiło żydowskich dostojników – choć nigdy nie zdołali przecież
udowodnić mu najmniejszego wykroczenia przeciw Prawu – dokonuje ultymatywnego w oczach obserwatorów cudu, a mianowicie wskrzesza
Łazarza. Ultymatywnego, ponieważ dowodzącego już niezbicie, że syn cieśli z prowincjonalnego Nazaretu w prowincjonalnej i wydrwiwanej Galilei nie jest tylko kontynuatorem rodzinnej tradycji zawodowej, ale że jest kimś daleko bardziej istotnym.

Kazanie Jan 11, 47-53

Read Full Post »

Zachęcamy do lektury kazania ks. Michała Jabłońskiego opartego na Ewangelii św. Marka 2, 18-22 oraz Drugiej Księdze Samuela 12, 13-25.

„Dożyliśmy czasów, w których musimy czasami przyznać z zakłopotaniem, że już nie wiemy kim jesteśmy.
Okres postu to dobrze ilustruje – wydaje się, że jest ważnym dla nas wiedzieć, iż taki okres istnieje i właśnie się zaczyna. Pomaga to nam jakoś uporządkować czas, rozdzielić wieczność na kawałeczki, gdy już nie wiemy, skąd i dokąd biegnie czas. Lecz, gdy sobie uświadomię, że zaczynamy okres postu, to czuję się trochę niewyraźnie.”

– fragment kazania, całość do pobrania poniżej

Kazanie na okres postu – format pdf

Read Full Post »

„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało. W nim było życie, a życie było światłością ludzi.A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła.Wystąpił człowiek, posłany od Boga, który nazywał się Jan.Ten przyszedł na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy przezeń uwierzyli.Nie był on światłością, lecz miał zaświadczyć o światłości.Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat.Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał.Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli.Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego,Którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy.”     J 1,1-14


Oczy wszystkie w Tobie, o Panie, nadzieje mają i Ty zaspakajasz nasz głód słowami Pisma Świętego. Prosimy Cię, abyś pobłogosławił zwiastowanie Twego Słowa, dał nam jego rozumienie i… wyrozumiałość dla dzisiejszego kaznodziei. Amen.

Obchodzimy dzisiaj Święta Narodzenia Pańskiego. Muszę Wam przyznać, Drogie Siostry i Drodzy Bracia, że mam pewien problem z tymi świętami – chciałoby się powiedzieć po młodzieżowemu: nie jestem do końca ich wielkim fanem. A to właściwie z trzech powodów.

Po pierwsze, cały okres przedświąteczny budzi we mnie pewien rodzaj lęku. Im bliżej świąt, tym bardziej obawiam się włączyć telewizję lub radio, a nawet otworzyć lodówkę z obawy, że nagle wyskoczy z niej jakiś przebieraniec udający tak zwanego Świętego Mikołaja i będzie chciał mi wcisnąć nowy telewizor HD lub depilator na zimny wosk, który najprawdopodobniej do niczego mi się nie przyda! Przeraża mnie ten cały zgiełk i hałas dookoła zakupu choinki i obowiązku ugotowania dwunastu potraw, bo jak jednej zabraknie to świat zawali się, a święta już nie będą świętami.

Po drugie, zadziwia mnie dobroć, która niespodziewanie wstępuje w nas. Nagle  przypominamy sobie, że trzeba być dla siebie miłymi i życzliwymi. Wszyscy przypominają sobie o wszystkich. Wysyłają sobie nawzajem pełne życzliwości kartki lub SMS-y. Częstują się karpiem w galarecie czy śledzikiem. A to wszystko wydaje się okraszone szczyptą hipokryzji, bowiem szybko po świętach sprawy wracają do, chciałoby się rzec, normalności, a my znów zalatani nie widzimy dalej niż czubek własnego nosa.

Po trzecie, Siostry i Bracia, obchodzenie świąt Bożego Narodzenia w grudniu nie pokrywa się zbytnio z historią. Jezus z Nazaretu nie urodził się 25 grudnia roku 0, a ta data rozpowszechniła się wyjątkowo późno w świecie starożytnym (ostatecznie przyjęto ją w IV wieku) w wyniku substytucji świąt pogańskich. Od wieków bowiem w tym okresie obchodzone były różne święta: obrzędy związane z przesileniem wiosennym, rzymskie Saturnalia, w które obdarowywano się prezentami lub synkretyczne kulty bóstw słonecznych takich jak perski Mitra – Niezwyciężony czy Sol Invictus. Bóstwa tę rodziły się właśnie 25 grudnia. Młody Kościół chrześcijański wchłonął więc święta, które w zasadzie powinny były pozostać dla niego obce i podjął decyzje obchodzenia w tym okresie świąt narodzenia swojego Pana i Zbawiciela.

Paradoks tej decyzji może niektórych oburzać, zdaje się jednak, że decyzja ta była dokładnie przemyślana przez Ojców Kościoła, bo czyż nie było lepszej daty niż ten grudniowy okres na obchodzenie świąt upamiętniających wielki paradoks wcielenia się Boga w człowieka, przybrania skończonej formy przez nieskończone, narodzenia się tego, który pogodzić miał pogańskiego Greka z ortodoksyjnym Żydem, społecznie wzgardzoną kobietę z triumfującym mężczyzną?

Zastanówmy się zatem dlaczego te święta są tak dla nas chrześcijan ważne i co zrobić możemy, by zachować ich sens i znaczenie… by odszedłszy już od wigilijnego stołu i spożywając dziś ostatni posiłek świąteczny z naszymi bliskimi, przyjaciółmi czy rodziną, zatrzymać i uwewnętrznić tą dobroć, którą przyodzialiśmy wstępnie tylko na pokaz.

We fragmencie z I rozdz. Ewangelii Jana, który przed chwilą czytaliśmy, Jezus Chrystus jest utożsamiony przez autora nie tylko ze Słowem Boga, ale też ze światłością. Ewangelista Jan mówi wprost: On jest światłością (fōs po grecku), która przyszła na świat! Odwołanie do janowego utożsamienia Chrystusa ze światłem słyszymy w tytule, który przysługiwał w starożytności Jezusowi, mianowicie Słońce Sprawiedliwości. Słońce jest dla nas mieszkańców tej planety głównym źródłem światła oświetlającego ziemię, ale też źródłem życia, bowiem nic bez światła istnieć nie może. Pamiętamy to z zajęć biologii, gdzie tłumaczono nam, zjawisko fotosyntezy, w którym tak wielką rolę ogrywało światło, by roślina lub inne żywe organizmy mogły się rozwijać. Chrystus jest właśnie tym światłem, przez które wszystko powstało; światłem, które daje nam życie. Nic zatem dziwnego, iż mityczny dzień narodzin Mitry, niezwyciężonego Boga słońca, tak chętnie przyswoiliśmy czyniąc z niego dzień narodzin naszego Słońca Sprawiedliwości – Jezusa Chrystusa.

Za każdym razem, gdy czytam Prolog Ewangelii Janowej ten sam wers przyciąga moją uwagę. Jest nim wers 9, w którym czytamy: „Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka przyszła na świat.” Światłość, która oświetla każdego człowieka! Każdego bez wyjątku. Przez ten wers przemawia niesamowita powszechność, uniwersalność osoby Chrystusa. W przeciwieństwie do wymienionych na początku starożytnych kultów misteryjnych, Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie nie jest nauką dla wtajemniczonego grona, to nauka dla każdego. Nie trzeba ablucji i skomplikowanym rytuałów. Nie trzeba przynależeć do określonej kasty, czy prosić o wstawiennictwo jakiegoś pół-bóstwa. Nasz Bóg nie jest zawieszony gdzieś na niebiańskim obłoku. Nie jest Bogiem „tam na górze” lub Bogiem „poza”, by zaczerpnąć ze słownictwa bp Johna Robinsona. Nasz Bóg przemawia do każdego z nas, z osobna, indywidualnie. Jest w zasięgu naszej ręki, bowiem mieszka wśród nas.

Właśnie to misterium naszej wiary świętujemy przez te ostatnie dni. To, że Bóg obrał sobie człowieka – jednego, a zarazem każdego z nas – by w nim objawić się (a raczej samo-objawić się) wszystkim ludziom. Prawda nielogiczna, pozornie sprzeczna, którą w taki piękny sposób oddaje pierwsza zwrotka pieśni Franciszka Karpińskiego o dziwacznym tytule Bóg się rodzi. To nie tylko stylistyka barokowa wymogła na autorze zestawienie wyrazów o przeciwstawnym, a nawet wykluczającym się znaczeniu: „ogień krzepnie”, „blask ciemnieje”, „ma granice nieskończony”. Pieśń ta, w wyjątkowy sposób, oddaje prawdę o naszym Bogu: to co ponad nami, nieśmiertelne, nieskończone, wszechwiedzące i doskonałe znajduje swoje odbicie w śmiertelności, w materii, w ograniczonej wiedzy i w ludzkiej ułomności. Król i wybawca ludzkości ukazuje się nam jako małe i kruche dzieciątko urodzone gdzieś na uboczu w betlejemskiej grocie.

Słowo staje się ciałem w te i każde Boże Narodzenie! Niech te Święta pomogą nam uzmysłowić sobie, że Jezus Chrystus jest bliżej niż może się to nam zdawać; że stoi tuż obok mnie, widzi, cierpi, weseli się, wspiera, czasami nie rozumie naszego irracjonalnego zachowania. Zamieńmy zatem nasze sztuczne uśmiechy na szczere z dłuższą datą terminu niż tylko do Świąt, bowiem to nie przypadek, że Bóg objawia się nam w człowieku.

Ta niesłychana bliskość Boga, otwarcie się dla ludzi i utożsamienie się z ich kruchą naturą, pchnęła poetę i mistyka żyjącego w XVII wieku we Wrocławiu, Anioła Ślązaka, do napisania dziwnego dwuwierszu, który warto w sercu i w świetle swojej wiary rozważyć przed nadejściem Nowego Roku. Dwuwiersz, który brzmi niczym krzyk przywiązania człowieka do Boga, który towarzyszy każdemu ludzkiemu ruchowi:
Ja wiem, beze mnie Bóg ni chwili żyć nie może,
gdy umrę ja, Ty także oddasz ducha, Boże.

Amen

Łukasz Skurczyński, kaznodzieja świecki Kościoła Ewangelicko-Reformowanego

Read Full Post »